Witojcie... Tak nas górale kilka dni temu witali pod Zakopanem w miejscowości Murzasichle... o wycieczce tej słów kilka 
Wycieczka zorganizowana przez opolskie biuro podróży Sindbad i tu już na wstępie zaznaczę że z jej przebiegu jestem bardzo zadowolony. Obsługa autobusu była miła, a Pani przewodniczka dobrze zorganizowana no i przede wszystkim posiadała ogromną wiedzę z którą dzieliła się na każdym kroku...
Wyjazd z pod Kluczborka był koło 6.30 a na miejscu byliśmy koło 13.00 zaliczajac dwa przystanki na przysłowiowego papierosa
Grupa była zorganizowana i to przyznam dość bardzo... jedni mieli wędlinę, drudzy ciasto a trzeci paszteciki... każdy za to miał flaszeczkę czystej... po 20 minutach jazdy poszła pierwsza partia... ja zacząłem jakoś później bo tak z rana to mówią że tylko pijacy piją... heh 
Na zdjęciu poniżej WIlla Jędruś - polecam, otoczenie bardzo ładne a pokoje na prawdę ładnie odszykowane i dość nieźle wyposażone. Ceny przystępne 

Nie mineło 30 minut a szliśmy do Bacy Adama który zaszczycił nas swoimi opowieściami przy kubku góralskiego grzańca z dodatkiem goździków oraz cytryny... po pierwszym łyku myślałem ze mnie wyrwie z butów tak rozgrzewał ów trunek 

O 14.30 mieliśmy obiad... szybko go skonsumowaliśmy bo nie było za dużo czasu... o 15.30 szykował się wyjazd do term do Bukowiny tatrzańskiej... niestety ze względu na wcześniejsze powikłania zdrowotne odpuściłem sobie tą atrakcję i ze znajomymi poszedłem na stok popatrzeć jak niektórzy szaleją mimo ogromnych braków śniegu. Sam myślałem by spróbować lecz zdrowy rozsądek wziął górę nad tak zwaną chwilową myślą... jakoś średnio na jeża chciałem mieć coś gipsowego na sobie

Wieczór upłynął na biesiadzie... górale grali, my słuchaliśmy, trochę niektórzy tańczyli, ale ogólenie to jedno jest pewne że wszyscy pili... widać oznaki w postaci rumieńców u tych muzyków
żarełko pyszne mieli... a chleb ze smalcem i ogórkiem jedyny w swoim rodzaju 

Niedzielny ranek może nie był taki jak sobotni, ale pogoda ranna była znośna, bardziej wiało no i niestety niebo było zachmurzone, ale jedno przyznać muszę iż góry było widać ładnie...

O 10.30 wyjechaliśmy z Murzasichle w kierunku Zakopanego... kierowcy wysadzili nas niedaleko początku krupówek...
Królował kolor biało-czerwony... 

W niedzielę mieliśmy wykupione bilety na Puchar Świata w skokach na skoki indywidualne... około 12.00 byłem już na terenie skoczni, ludzi była cała masa... na zdjęciu to nie ja
jakiś dzieciak wlazł mi w kadr 

Do pewnej godziny aura była w miarę... ludzi dużo... było głośno i sympatycznie

Koło 13-14 zaczęła psuć się pogoda, jak nie deszcz to wiatr i tak na zmianę. Zawody przez to się przeciągały no i jak pewnie wielu z was wie nie odbyła się II runda która odwołali...

Krótko reasumując:
- polacy od podium daleko
- wiało
- padało
- jak to komentator powiedział "szkoda tylko tych kibiców"
Było jak było ale według mnie warto było być przynajmniej dla samej atmosfery panującej na skoczni... 

O 18.30 mieliśmy obiadokolacje po której po 30 minutowej przerwie górale zabrali nas na kulig (niestety bryczką - bo śniegu nie było), w trakcie którego piekliśmy kiełbaski oraz piliśmy gorącego grzańca 
W poniedziałek o 10.30 opuściliśmy pensjonat udając się ponownie do Zakopanego. Niestety pogoda sie zepsuła i jak to nasza przewodniczka mówiła że "w Zakopanem to jest albo słonecznie i się idzie w góry, albo jest mgła i pada deszcz i się idzie też na wycieczkę, ale od baru do baru"
Na początek odwiedziny w kościele który górale postanowili wybudować na cześć odalenia od śmierci Jana Pawła II po zamachu we Włoszech. Budowla powstała w przeciągu ok 4-5 lat od tego wydarzenia... na tyłach stoi ołtarz przeniesiony spod wielkiej krokwi... więcej oczywiście na wikipedi 

Jak już wcześniej napisałem, pogoda nie dopisała, każdy miał w Zakopanym ok 2,5 godziny wolnego czasu dla siebie, większość postanowiła wjechać na Gubałówkę, lecz była taka mgła że nic nie było widać... stracona kazsa tylko, no ale co zrobić przynajmniej się przejechało wagonikiem kolejki 
Nasza pani przewodnik a miała na imię Felicita (jak w piosence Ala Bano i Rominy Power) zaproponowała wycieczkę do Tyskich Browarów Książęcych.

O 14 wyjechaliśmy i byliśmy lekko po 17 na miejscu - tak na ostatni gwizdek... bilet jedyne 12,00 zł - w programie muzeum, film 3d, zwiedzanie zakładu oraz degustacja...

Przewodników mieliśmy na prawdę bardzo fajnych, duzo wiedzieli i chętnie dzielili się swoją wiedzą z nami... słuchało się ich bardzo miło a jeszcze milej było zwiedzać zakład... niestety godzina była późna, bar gdzie się degustuje krótko otwarty no i ci smakosze w grupie się odzywali którzy chcieli iść już degustować a nie łazić...

Kazdy z nas dostał po pamiątkowym kuflu, oraz do skosztowania prawdziwe niepasteryzowane piwo tyskie z tanka (polecam)
Wyjazd zakończył się ok 23.30 w poniedziałek, kierowcy byli na tyle uprzejmi że nas podrzucili do domu bo mieli po drodze. Reasumując... udana wyprawa, poznanych kilku nowych ludzi, zaczerpnięcie innych obyczajów, zwyczajów, skosztowanie czegoś nowego, no i przede wszystkim atmosfera na skokach sprawiły że wyjazd można zaliczyć do jednego z najbardziej udanych
Pozdrawiam
Komentarze