Witam po długiej przerwie.
Trochę nie było weny do pisania, czasu i chęci... dziś może nadrobię kilkoma wpisami jak dobrze pójdzie... aczkolwiek mając zielone kółeczko i chcąc być najlepszym z najlepszych (pod kątem ilości wpisów)... zastanawiam się by nie dodawać czasem po jednym wpisie do każdej daty...
zliczajac te wszystkie dni było by jakieś +60 do wpisów
a co za tym idzie szlachecki tytuł STAŁEGO BYWALCA 
Po krótce szybki opisik i kilka zdjęć z tamtych upalnych i pracowitych dni...
27 lipca 2012
Porozciągałem sznurki, na narożach budynku wbiłem pręty by miejsca przecięcia się sznurków przenieść na poziom łat. Widac je doskonale na poniższym zdjęciu...
około godziny męczyłem głaza którego widać na pierwszym planie, akurat skubaniec znalazł się w miejscu gdzie miał być wbity pręt...

Pierwsze ze zdjęć zrobionych z mojego miejsca widokowego 

28 lipca 2012
Sobota zaczęła się dość szybko i z małym wydatkiem. Zaczynając prace musiałem się liczyć z tym że będę potrzebował deski szalunkowe. Daltego dzień wcześniej byłem je zamówić w tartaku. Początkowo myślałem że starczy kubik... ale w domu przez noc przemyślałem sprawę i rano wziąłem 2 kubiki... naciągnąłem jeszcze właściciela na kilka palików metrowych by mieć jak mocować te deski i kilka tyczek by górą przed zalaniem wzmocnić deskowania... Trochę tych desek wyszło...
cena za kubik jedyne 630 zł

deski szałunkowe długości 5 metrów

Tego dnia z braku piły do drzewa byłem w stanie pobić jedynie zewnętrzne deski które nie wymagały przycinania. Miałem o tyle dobrze że zewnętrzy wymiar budynku ma 10 metrów więc wystarczyło tylko zbić dwie deski i bok już był zaszałowany...

Chcąc zobaczyć na jaką głebokość trzeba wybierać jeszcze ziemię wybrałem tego dnia jeden z boków.

30 lipca 2012
W poniedziałek po pracy szybko pojechałem na plac boju... ojciec nie wiedział jak się zabrać za środek więc pobił tylko deski na zewnątrz a resztę robiliśmy jak dotarłem na miejsce. Udało nam się zrobić zarysy garażu i kotłowni - na pierwszym planie... 

Po woli wyłoniły się także obramowania łazienki, wiatrołapu i kuchni (na samym końcu) 

1 sierpnia 2012
Kolejnego dnia po przyjeździe byłem miło zaskoczony... ojciec trochę nadgonił z szalunkami... coraz więcej pomieszczeń się wyłaniało z bryły budynku...

Gdzie się dało to obsypywaliśmy deski ziemią a gdzie była za duża przerwa to biło się ich do oporu 


Pierwszy z tych dni kiedy to zastała nas noc na budowie... wtedy jeszcze nie wiedziałem że przez najbliższe 1,5 tygodnia będzie to standard 

Krótko reasumując... mając czas i chęci to by się to zrobiło w 3 dni ale w związku z tym że pracowałem w tamtym czasie także ojciec to prace przeciągały się w czasie. Tak na serio to bardzo fajna praca skłaniająca do myślenia. Trzeba wiedzieć gdzie przybić, gdzie uciąć by tak uciąć by było dobrze... ale jak ze wszystkim najgorzej jest zacząć...
potem leci tylko deska za deską...
Komentarze