16 listopada 2013
Połowa listopada... pogoda w miarę dopisywała bo nie padało zbyt dużo deszczu... to na plus... dzień stał się tak krótki że nawet po pracy już nie jechałem na budowę bo nie było sensu... to niestety na minus... zostawały co za tym idzie tylko soboty
Ojciec jak jechał to sukcesywanie wypalał korzeń który leżał sobie od jakiegoś czasu.. tj. od czerwca 2012 roku i czekał na koniec swego żywota... było w nim tyle ziemi że palił się i palił i końca nie było widać... korzonek potęrzny bo jakby nie było trzymał 20-30 m kasztana na swych barkach
W szopie obok palet leżą do dnia dzisiejszego pocięte kawałki jego pnia... w obwodzie miał ok 120 cm na wysokości 130 cm. Dach szopy nakryliśmy folią... niestety ma już swoje lata i dach nie był dawno robiony przez co jest w opłakanym stanie. Ojciec opowiadał że stała ta szopa zanim on się urodził a ma już 55 lat... papa na jej dachu ma dobre 30-40 lat bo on nie pamięta kiedy była zmieniana...
A tu mój wujek z pomocnikiem niwelują teren... postanowił położyć trelinkę na podwórku... nadmiar lepszej ziemi przywoził na łąkę tą gorszą wywoził na gruz...







Komentarze